Łupkowa niemoc Tuska
Najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli jest w rzeczywistości kilkudziesięciostronicowym oskarżeniem rządu PO-PSL o marnowanie łupkowej szansy na uniezależnienie się Polski od rosyjskiego gazu.
Lektura pokontrolnego raportu Najwyższej Izby Kontroli, dotyczącego działań administracji rządowej w obszarze „poszukiwania, wydobywania i zagospodarowania gazu ze złóż łupkowych” w latach 2007–2012, nie pozostawia żadnej wątpliwości co do tego, w jak wielkim kryzysie instytucjonalnym znajduje się polskie państwo. Rząd Donalda Tuska, mimo że stoi przed realną perspektywą stworzenia nowego prężnego sektora wydobycia na skalę przemysłową gazu ziemnego ze złóż niekonwencjonalnych, na naszych oczach tę możliwość marnuje.
Brak ustawy łupkowej
Kontrolerzy NIK‑u podkreślają, że brak tzw. ustawy łupkowej zmniejsza zainteresowanie ze strony zagranicznych inwestorów poszukiwaniem złóż gazu niekonwencjonalnego w Polsce, nie mówiąc już o podejmowaniu dziś konkretnych inwestycji. Ten akt prawny jest kluczowym dokumentem, który ma stworzyć realne podstawy prawno-finansowe do kilkudziesięcioletnich, wysokokosztowych inwestycji światowych liderów sektora oil & gas. A polskim spółkom brakuje nie tylko amerykańsko-kanadyjskiego know-how w zakresie efektywnego wydobycia surowca ze złóż łupkowych, ale przede wszystkim kapitału, ludzi i sprzętu do prowadzenia setek nowych inwestycji wydobywczych naraz. Bez ustawy łupkowej, nad którą prace w rządzie ślimaczą się już ponad dwa lata, Polska może zapomnieć o jakichkolwiek poważniejszych zagranicznych inwestycjach w łupki.
Antylobbing PGNiG i PKN Orlen
Niestety okazuje się, że największymi hamulcowymi ustawy są spółki kontrolowane przez skarb państwa, czyli przede wszystkim PGNiG i PKN Orlen. Pomimo PR-owych deklaracji na setkach bezsensownych konferencji o szansach polskich łupków władze PGNiG w żaden sposób nie są zainteresowane stworzeniem dla siebie konkurencji w zakresie wydobycia gazu na terenie kraju. Kamień na szyi PGNiG zawiesił w 2010 r. ówczesny minister gospodarki Waldemar Pawlak wraz z wiceministrem skarbu państwa Mikołajem Budzanowskim, którzy doprowadzili w październiku 2010 r. do podpisania nowego niekorzystnego kontraktu jamalskiego z Gazpromem.
W efekcie PGNiG do 2022 r. musi kupować rocznie ponad 10 mld m sześc. drogiego rosyjskiego gazu z Gazpromu. Przy obecnym zapotrzebowaniu gospodarki na 14,5 mld m sześc. i krajowym wydobyciu gazu konwencjonalnego na poziomie 4,5 mld m sześc. liczby te z perspektywy spółki blokują jakiekolwiek aspiracje łupkowe. Szacuje się, że tylko w 2013 r. PGNiG musiało sprzedać nawet 0,8 mld m sześc. rosyjskiego gazu, którego nie potrzebowała polska gospodarka, a za który spółka i tak musiała zapłacić. Innymi słowy PGNiG nie tylko nie jest zainteresowane wydobyciem gazu łupkowego, ale nawet nie jest zainteresowane zwiększeniem wydobycia krajowego gazu ziemnego ze złóż konwencjonalnych, na których ma udokumentowane złoża blisko 30 mld m sześc.
Z kolei PKN Orlen poprzez swoją spółkę córkę Orlen Upstream konsekwentnie od kilku lat nie jest w stanie dokonać poważnej akwizycji na polu dostępu do zagranicznych złóż węglowodorów, co wydatnie podniosłoby wartość całej grupy. Honor polskich spółek ratują dobre wyniki finansowe PGNiG w segmencie sprzedaży ropy naftowej i gazu ziemnego z zakupionych w 2007 r. złóż na Morzu Północnym, do których akwizycji zmusił władze spółki… rząd Jarosława Kaczyńskiego.
Tajemnicą poliszynela jest to, że grudniowe zmiany w kierownictwie Ministerstwa Środowiska wymusiły władze państwowych spółek poprzez skuteczny antylobbing projektu ustawy łupkowej w Ministerstwie Skarbu Państwa, Ministerstwie Finansów i u samego premiera. Przerażenie tzw. menedżerów PGNiG, z których duża część zainteresowana jest tylko przetrwaniem do końca swojej kadencji lub jeszcze lepiej odwołaniem przed jej zakończeniem po to, by uzyskać wielomilionowe odprawy, wywołała perspektywa wprowadzenia realnej kontroli państwa nad złożami węglowodorów.
Wróg nr 1 – NOKE
W rządowym projekcie ustawy łupkowej, której założenia po dwóch latach zostały wreszcie w grudniu zanegowane skutecznym antylobbingiem zakończonym odwołaniem ministra środowiska i jego zastępców, przewidziane było powołanie tzw. Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych. NOKE w imieniu państwa miał zarządzać należącymi do skarbu państwa złożami węglowodorów. Koncepcja NOKE jako państwowego partnera dla wszystkich spółek wydobywczych, w których obejmowałby maksymalnie 5 proc. udziałów lub akcji, jest niczym innym jak przeniesieniem na grunt polski koncepcji podobnych publicznych podmiotów funkcjonujących od kilkudziesięciu lat w Norwegii, Danii czy Holandii. Dla władz PGNiG, które wciąż realizują niezgodną z interesem gospodarczym państwa politykę podtrzymania uzależnienia od rosyjskiego gazu, utworzenie NOKE, który w imieniu państwa miałby uprawnienia do odbioru koncesji w wypadku braku prowadzenia jakichkolwiek prac eksploatacyjnych, jest wręcz śmiertelnym zagrożeniem.
Z tego samego powodu w Sejmie nie jest procedowany od ponad dwóch lat projekt ustawy łupkowej zgłoszony przez klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości. Projekt PiS‑u, autorstwa byłego pełnomocnika rządu Jarosława Kaczyńskiego ds. dywersyfikacji dostaw nośników energii Piotra Naimskiego, również zakłada stworzenie państwowego mechanizmu nadzoru nad krajowymi złożami z korzyścią dla milionów emerytów, do których pośrednio trafiać by miały zyski z wydobycia np. gazu łupkowego. Przygotowanie dwa lata temu przez parlamentarną opozycję systemowego projektu legislacyjnego, dotyczące całego sektora łupkowego pokazuje, że dla partii Jarosława Kaczyńskiego uniezależnienie Polski od dostaw rosyjskiego gazu i stworzenie tysięcy miejsc pracy w nowym sektorze jest jednym z priorytetów polityki Rzeczypospolitej.
Rozdawnictwo koncesji lat 2008–2011
Raport NIK‑u jest kilkudziesięciostronicowym oskarżeniem przede wszystkim pod adresem byłego wiceministra środowiska i głównego geologa kraju w latach 2007–2011 Henryka Jezierskiego. To jego nieodpowiedzialna działalność w pierwszej kadencji rządu Donalda Tuska doprowadziła do bezmyślnego rozdawnictwa blisko setki koncesji poszukiwawczych na gaz łupkowy. W ten sposób na wiele lat przed uchwaleniem ustawy łupkowej najprawdopodobniej zablokowano lub w najlepszym razie spowolniono prace związane z rozpoznaniem krajowych złóż łupkowych. Koncesje bowiem – co podkreślają kontrolerzy NIK‑u – zostały udzielone podmiotom bez jakiejkolwiek strategii koncesyjnej i bez wzięcia pod uwagę ograniczonych możliwości techniczno-ekonomicznych tych spółek. Warto przypomnieć, że ten okres rozdawania koncesji w latach 2008–2011 zakończył się aresztowaniem przez CBA urzędników podejrzanych o uzyskiwanie korzyści majątkowych.
Do chwili obecnej kwitnie także tzw. wtórny obrót koncesjami, gdyż wielu tzw. inwestorów korzysta z luki prawnej i braku ustawy łupkowej, sprzedając spółki posiadające koncesje poszukiwawcze. Być może spółki z koncesjami skupowane są lub w najbliższym czasie będą przez podmioty w pośredni sposób powiązane z Kremlem, który zainteresowany jest wieloletnim opóźnieniem polskich inwestycji łupkowych po to, by za kilka lat szantażem zmusić Polskę do zawarcia kolejnego niekorzystnego kontraktu jamalskiego, np. do roku 2052.
Nie zmarnować szansy
Niestety wszystko wskazuje na to, że może zostać podtrzymana instytucjonalna niemoc III RP. Po dymisjach w Ministerstwie Środowiska nowy geolog kraju od razu zapowiedział, że jest przeciwny powołaniu NOKE, co oznacza, że sprzeciwia się aktywnej roli państwa w obszarze zarządzania państwowymi złożami węglowodorów. Brak natychmiastowej decyzji rządu PO-PSL jeszcze w styczniu 2014 r. o skierowaniu ustawy łupkowej do Sejmu lub poddaniu pod głosowanie dobrego projektu PiS‑u uprawdopodabnia tezę, że za trzy–cztery lata Polacy będą czytali kolejny raport Najwyższej Izby Kontroli, dotyczący zmarnowania polskiej szansy łupkowej i zawarcia kolejnego wieloletniego fatalnego kontraktu gazowego przez PGNiG z Gazpromem.
źródło: Gazeta Polska Codziennie
Tekst mojego autorstwa, który ukazał się w Gazecie Polskiej Codziennie 17 stycznia 2014 r.