Aktualności

Testament energetyczny Lecha Kaczyńskiego

9 23.03

Obecne działania rządu PO–PSL są wymierzone w „wielki projekt” śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego odzyskania przez Rzeczpospolitą suwerenności energetycznej.

16 listopada 2007 r. przeszedł do historii nie tylko jako dzień ustąpienia premiera Jarosława Kaczyńskiego i objęcia tej funkcji przez lidera PO Donalda Tuska. Tego dnia honorowo zrezygnował również ze stanowiska Piotr Naimski, Pełnomocnik Rządu RP ds. Dywersyfikacji Dostaw Nośników Energii, odpowiedzialny w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego za realizację projektów zwiększających bezpieczeństwo energetyczne Polski. Na miejsce Piotra Naimskiego nowy rząd PO–PSL nie powołał nikogo, a stanowisko pełnomocnika już w maju 2008 r. zostało zlikwidowane.

16 listopada 2007 r. zakończyła się bowiem najprawdopodobniej ostatnia w najnowszej historii Polski, trwająca dokładnie dwa lata, próba zbudowania trwałych fundamentów pod bezpieczeństwo energetyczne, polegające na próbie zapewnienia zróżnicowanych dostaw ropy naftowej i gazu ziemnego oraz budowy silnych polskich naftowych i gazowych championów energetycznych kontrolowanych przez skarb państwa. Temu wielkiemu gospodarczemu projektowi, wzmacniającemu w wymiarze gospodarczym państwo polskie, od samego początku patronował Lech Kaczyński, dla którego zabezpieczenie energetyczne Polski było jednym z najważniejszych celów prezydentury. Warto przypomnieć, że gdyby nie determinacja i poparcie prezydenta, nie zostałyby zapoczątkowane lub wskrzeszone m.in. takie projekty jak budowa terminalu do odbioru gazu skroplonego w Świnoujściu, budowa gazociągu Baltic Pipe łączącego polski i duński system przesyłowy, budowa elektroenergetycznego mostu polsko-litewskiego, skuteczna akwizycja złóż węglowodorów przez PGNiG i Grupę Lotos w Norwegii i wreszcie projekt budowy korytarza do transportu ropy naftowej z regionu Morza Kaspijskiego pn. Odessa–Brody–Płock–Gdańsk.

Jeszcze w październiku 2007 r. minister gospodarki Piotr Grzegorz Woźniak podpisywał na prezydenckim szczycie energetycznym w Wilnie – który stanowił kontynuację szczytu energetycznego w Krakowie, zorganizowanym w maju 2007 r. z inicjatywy prezydenta Kaczyńskiego – rządowe porozumienie z ministrami odpowiedzialnymi za sektor energetyczny na Litwie, w Azerbejdżanie, Gruzji i na Ukrainie dotyczące uruchomienia dostaw kaspijskiej ropy do Gdańska po wybudowaniu brakującego 300–km docinka ropociągu łączącego ukraińskie Brody z polskim odcinkiem ropociągu „Przyjaźń”. Żaden inny polityk w najnowszej historii Polski nie sformułował i nie rozpoczął skutecznego realizowania tak spójnego „wielkiego projektu” uniezależnienia polskiej gospodarki od politycznego monopolu surowcowego oraz wzmocnienia Polski ma mapie energetycznej Europy. Nie ma żadnej wątpliwości, że dokończenie wizji śp. Lecha Kaczyńskiego – co nie tylko będzie zgodne z polską racją stanu, ale stanie się honorowym wypełnieniem jego testamentu – uczyniłoby Polskę silnym państwem z konkurencyjną energetycznie gospodarką i realnymi instrumentami w prowadzonej przez siebie polityce zagranicznej.

Odzyskać suwerenność

Realizacja polskich projektów dywersyfikacyjnych przez rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego wpisywała się w przemyślaną koncepcję geopolityczną prezydenta Kaczyńskiego, która zakładała budowę strategicznego sojuszu z Gruzją, Azerbejdżanem, Ukrainą i Litwą. Prezydent Kaczyński rozumiał to, czego nie chcą pojąć obecne polskie „elity”, że w XXI wieku jednym z atrybutów niepodległego państwa jest suwerenność w obszarze energetycznym.

Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Rosja Władimira Putina, która w swojej oficjalnej strategii energetycznej z 2003 r. ma wpisaną konieczność politycznego wykorzystywania ropy naftowej i gazu ziemnego w polityce zagranicznej, tak aby za sprawą surowcowego uzależnienia państw poszerzać strefę politycznych wpływów. Trudno bowiem traktować Polskę jako suwerenne i bezpieczne energetycznie państwo, skoro w obecnym stanie np. cały import gazu ziemnego wypełnia import surowca rosyjskiego sprzedawanego z kierunku wschodniego i zachodniego. Podobnie jest z ropą naftową. Dlatego też tak często prezydent Kaczyński podkreślał, że niepodległa Gruzja wzmacnia suwerenność i bezpieczeństwo Rzeczypospolitej. Bez podstawowej wiedzy geopolitycznej i geograficznej, z której wynika oczywistość, że tylko przez Gruzję wiedzie jedyny niezależny poza Rosją szlak przesyłu ropy naftowej i gazu ziemnego z regionu Morza Kaspijskiego do Europy, nie sposób zrozumieć zaangażowania prezydenta Kaczyńskiego w sprawę gruzińską, która w istocie powinna być nazywana sprawą polską. Kiedy w 2008 r. prezydent Lech Kaczyński ratował niepodległy byt państwa gruzińskiego, stając się dla większości Gruzinów bohaterem narodowym, ratował również możliwość budowy suwerenności energetycznej Polski oraz kilku innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Nie ulega żadnej wątpliwości, że podpisane w październiku 2007 r. z jego inicjatywy energetyczne porozumienie między Polską, Litwą, Ukrainą, Azerbejdżanem i Gruzją przy cichym wsparciu Kazachstanu było w dwudziestoletniej najnowszej historii Polski jedynym przykładem udanego geopolitycznego międzynarodowego sojuszu energetycznego, który powstał z inicjatywy państwa polskiego. Budowa korytarza do transportu ropy kaspijskiej oraz realizacja polskich projektów dywersyfikacyjnych w sektorze gazowym na linii geograficznej północ–południe była i wciąż jest również szansą na uniezależnienie surowcowe Białorusi od Rosji, co w długim okresie mogłoby przyczynić się do zmian demokratycznych u naszego sąsiada, którym Polska mogłaby patronować, prowadząc konsekwentną politykę wschodnią zgodną z polską racją stanu.

Sens szukania na Wschodzie innych niż Rosja sojuszników doskonale rozumiał w XX wieku Józef Piłsudski, w XXI skutecznie tę politykę realizował prezydent Lech Kaczyński, chcąc, aby Polska w Unii Europejskiej reprezentowała interesy swoje i naszych partnerów z Europy Środkowo-Wschodniej i regionu Morza Kaspijskiego. Niestety, szansa ta jest konsekwentnie od listopada 2007 r. zaprzepaszczana przez rząd Donalda Tuska, który zmienił całkowicie orientację polskiej polityki zagranicznej, wybierając Rosję na patrona Polski.

9 29.03 1
Odwiedź mój profil na Facebooku

Nie udało się Millerowi, ale Tusk potrafi

Premier Donald Tusk wraz z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem przez ostatnie trzy lata konsekwentnie niszczył świetne stosunki polityczne z lat 2005–2007 z naszymi przyjaciółmi i sojusznikami z Litwy, Ukrainy, Azerbejdżanu i Gruzji. Wybór Bronisława Komorowskiego na stanowisko Prezydenta RP jest przypieczętowaniem przeorientowania polskiej polityki zagranicznej na strategiczny sojusz z Rosją rządzoną przez byłego funkcjonariusza KGB Władimira Putina. Już na początku swoich rządów premier Tusk zablokował realizację projektu Baltic Pipe, budowę gazoportu oraz dokończenie projektu Odessa–Brody–Płock–Gdańsk, którego sukces po wileńskim szczycie był na wyciągnięcie dłoni. Dopiero po roku został odblokowany projekt budowy terminala LNG w Świnoujściu, jednakże ponaddwuletniego poślizgu w jego budowie nie sposób już nadrobić. W IV kwartale 2010 r. miał być gotowy gazociąg Baltic Pipe, co sprawiłoby, że Polska nie musiałaby w ogóle negocjować z Gazpromem dodatkowych dostaw gazu. Dewastację polityki energetycznej uporządkowanej przez rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego rządowymi strategiami sektorowymi pn. „Polityka Rządu RP dla przemysłu naftowego” z 6 lutego 2007 r. oraz „Polityka dla przemysłu gazu ziemnego” z 20 marca 2007 r. wyznaczają konkretne działania ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, odpowiedzialnego resortowo za bezpieczeństwo energetyczne Polski, oraz ministra skarbu państwa Aleksandra Grada odpowiedzialnego za nadzór właścicielski na spółkami energetycznymi kontrolowanymi bezpośrednio lub pośrednio przez państwo polskie.

Przypomnieć należy choćby polityczną sprzedaż jednej akcji PGNiG, zarządzoną po to, by rozdać pracownikom 15 proc. akcji spółki, co obiecał związkowcom w kampanii PO w 2007 r. Bronisław Komorowski, obniżając kontrolę państwa poniżej 75 proc. akcjonariatu PGNiG. Takie działanie przed zakończeniem projektów dywersyfikacyjnych i spodziewanej konsolidacji sektorów było po prostu nieodpowiedzialne. Konsekwentnie obniżono o ok. 11 proc. zaangażowanie państwa w Grupę Lotos do 53 proc., sprzedając w tym roku duży pakiet akcji na giełdzie, co – jak się okazało – jest wstępem do sprzedaży w 2011 r. tej jednej z najnowocześniejszych na świecie rafinerii.

Być może takie działanie jest konsekwencją zapowiedzi z wrześniu 2007 r. premiera Jarosława Kaczyńskiego, który publicznie analizował możliwość budowy silnego championa naftowego wokół Grupy Lotos, ponieważ jej akcjonariat pozwalał na ciekawe konfiguracje w obszarze akwizycji. Sprzedaż Grupy Lotos prowadzi więc w konsekwencji do pozbawienia się przez Polskę możliwości budowy silnego koncernu naftowego kontrolowanego tak jak większość europejskich koncernów przez państwo. Rząd Donalda Tuska wstrzymał również zapoczątkowany przez rząd premiera Kaczyńskiego projekt budowy strategicznych dla bezpieczeństwa paliwowego kraju magazynów na ropę naftową i paliwa w strukturach solnych zlokalizowanych w gminie Kosakowo k. Gdyni.

Dopełnieniem dewastacji suwerennej polityki energetycznej było podpisanie w tym miesiącu niekorzystnej umowy gazowej z Rosją, która zwiększa uzależnienie polskiej gospodarki o blisko 3 mld m sześc. gazu odbieranego od Gazpromu rocznie. Gdyby nie stanowcza i twarda postawa opozycji PiS, monopol Gazpromu zostałby przedłużony do 2037 r. Już na tej „uroczystości”, która pieczętuje przejęcie faktycznej kontroli przez Kreml nad Gazociągiem Jamalskim oraz całym polskim rynkiem gazowym, wicepremier rządu Federacji Rosyjskiej Igor Seczin zapowiedział, że kolejnym celem Rosjan jest przejęcie kontroli nad Grupą Lotos oraz budowa połączenia energetycznego z Kaliningradem, co jest sprzeczne z budową polsko-litewskiego mostu energetycznego. Co się nie udało Leszkowi Millerowi i SLD, może udać się niestety Donaldowi Tuskowi. Kontrola nad strategicznymi dla polskiej gospodarki spółkami energetycznymi zostanie przejęta przez spółki kontrolowane przez rządy innych państw. Budżetowa „prywatyzacja” sektora energetycznego minimalizuje szanse odzyskania energetycznej suwerenności państwa polskiego. 

Czy starczy czasu?

Testament śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego „wielki projekt” budowy silnego energetycznie państwa wypełniony jest listą pomysłów zwiększających bezpieczeństwo energetyczne Polski, których większość została wstrzymana przez rząd Donalda Tuska wbrew oczywistym interesom gospodarczym i politycznym państwa. Pytanie, które należy publicznie dziś zadać, brzmi następująco: czy rządowi Donalda Tuska do wyborów parlamentarnych w 2011 r. starczy czasu, aby całkowicie zaprzepaścić realizację tego „wielkiego projektu”? Oprócz wiary, że tak się nie stanie, konieczne jest również skuteczne działanie uniemożliwiające realizację sprzecznych z polskimi interesami projektów infrastrukturalnych w sektorach gazu ziemnego, naftowych i elektroenergetycznym oraz sprzedaż cennych polskich aktywów we wszystkich wymienionych sektorach. Determinacja rządu Tuska podpisania arcyniekorzystnej dla Polski umowy gazowej z Rosją powinna rozwiać wątpliwości tych, którzy jeszcze się łudzą, że jest granica, której obecny premier polskiego rządu nie przekroczy w niszczeniu polityki energetycznej niepodległego państwa.

źródło: Gazeta Polska

Tekst mojego autorstwa, który ukazał się w Gazecie Polskiej 24 listopada 2010 r.

Udostępnij na social media

Porozmawiajmy

Janusz Kowalski informuje, że świadcząc usługi korzysta z technologii przechowującej i uzyskującej dostęp do informacji w urządzeniu końcowym użytkownika, w szczególności z wykorzystaniem plików cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie.
zamknij