Janusz Kowalski: Przez wysokie ceny energii Polska de facto finansuje transformację energetyczną innych państw

08 października 2023 /

Jestem przekonany, że przełomem muszą być wybory do Parlamentu Europejskiego. Wygra prawica w różnych państwach i odsunie od władzy tę ekipę, która zaprojektowała tzw. zielony ład i szkodliwy dla polskiej gospodarki „Fit for 55”. Po prostu zostaną zatrzymane wszystkie te pseudoreformy Fransa Timmermansa, które są antyspołeczne, antypracownicze, antyeuropejskie – bo ich skutkiem jest wyprowadzanie produkcji wszystkiego poza Unię Europejską – mówi w wywiadzie z Mariuszem Pateyem polityk Solidarnej Polski i wiceminister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Janusz Kowalski.

Mariusz Patey: Minął rok od rozpoczęcia Pana misji na stanowiskach sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz pełnomocnika rządu ds. transformacji energetycznej obszarów wiejskich. Czas na małe podsumowanie. Co udało się osiągnąć? Co jeszcze wymaga pracy i wysiłku?

Janusz Kowalski: Dwanaście miesięcy swojej pracy w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi – od 16 września 2022 r. do dziś – podsumowuję pięcioma filarami legislacyjnymi, które zostały przyjęte przez polski parlament w nadzwyczajnej procedurze, przy pełnej akceptacji. Po pierwsze, to są przepisy dotyczące przyspieszenia realizacji inwestycji w biogazownie rolnicze. Po drugie, filar dotyczący biopaliw, a więc wprowadzenie europejskiego standardu paliwa E10 od 1 stycznia 2024 r. Po trzecie, przyspieszenie procedur rejestracji produktu pofermentacyjnego, czyli nawozu naturalnego dla polskich rolników, który może zastępować nawozy mineralne. I to zostało przyjęte przez posłów w głosowaniu – 448 głosów za, 0 przeciw, 0 wstrzymujących się, co jest ewenementem, jeżeli chodzi o Sejm.

M.P.: To prawda… Niech Pan opowie dokonanej reformie.

J.K.: Moja reforma, dotycząca właśnie ustawy o biopaliwach i biogazie rolniczym uzyskiwanym z fermentacji, to największa reforma od kilkunastu lat, jeżeli chodzi o rolnicze OZE [odnawialne źródła energii]. To jest nowe podejście w ogóle do energetycznej transformacji obszarów wiejskich. Uzupełniają ją dwie inne ogromne zmiany: zmiany prawne, które z mojej inicjatywy, z inicjatywy Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi znalazły się w wielkiej nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii, również przyjętej na ostatnim posiedzeniu Sejmu tej kadencji. To jest reforma, czyli też czwarty filar, reforma spółdzielni energetycznej, a więc takiego, można powiedzieć, narzędzia do praktycznej realizacji inwestycji w OZE na obszarach wiejskich. I po piąte, system dopłat do produkcji biometanu – gazu pochodzenia rolniczego, który może skutecznie zastępować gaz importowany. I te 5 rzeczy to takie 5 autorskich konkretów legislacyjnych Janusza Kowalskiego, które zostawiam po sobie i które wyznaczyły nowy sposób myślenia o transformacji energetycznej obszarów wiejskich.

M.P.: Wymienił Pan dużo inicjatyw, dużo innowacyjnych pomysłów. Co chciałby Pan podkreślić, jeśli chodzi o wprowadzane reformy? Jakie przekonanie powinno szczególnie wybrzmieć?

J.K.: Uważam, że biomasa może być i powinna być sojusznikiem polskiego węgla w budowie nowego miksu energetycznego. Rolnictwo może natomiast stać się bardzo dochodowe dla polskiego rolnika, dlatego że rolnicy dzięki inwestycjom w biomasę uzyskają dodatkowe dochody dla swoich gospodarstw albo obniżą koszty. Czyli ci, którzy chcą sprzedawać np. substraty do biogazowni rolniczej, będą mieli dochody, a ci, którzy mają substraty (np. hodowcy trzody chlewnej czy krów mlecznych), mogą po prostu stawiać biogazownie i obniżać koszty energii i ciepła. I to oznacza, że transformacja ma być korzystna dla rolników, dla mieszkańców obszarów wiejskich, a nie tylko dla wybranych zagranicznych deweloperów farm wiatrakowych i fotowoltaicznych. I ten kierunek myślenia jest ważny, ponieważ wskazuje, że biomasa może być dobrym sojusznikiem polskiego węgla – pomoże uniezależnić się od importu węgla i przestawić część ciepłownictwa właśnie na biomasę pochodzenia rolniczego, ale też i pochodzenia leśnego. Chcę, aby te 17 mln ton węgla, które dzisiaj importujemy, po prostu w perspektywie najbliższych lat zastąpić biomasą. To wzmocni także polskie górnictwo. I to jest mój sposób na transformację energetyczną Polski.

„Polska finansuje transformację energetyczną innych państw”

M.P.: Z jakimi trudnościami przyszło się zmierzyć? Przy założeniu, że Zjednoczona Prawica wygra wybory, jak będzie wyglądać polska wieś po tej kadencji?

J.K.: Moim zdaniem polityka regulacyjna Unii Europejskiej jest bardzo niebezpieczna dla polskiej gospodarki, ponieważ podważa fundament naszego bezpieczeństwa energetycznego. Jesteśmy opodatkowani podatkiem EU ETS. Polskie ciepło i polska energia są wytwarzane z polskiego węgla w taki sposób, że tylko w roku 2022 Polska per saldo straciła około 33 mld złotych, czyli straciliśmy równowartość Polskiej składki członkowskiej do Unii Europejskiej na całościowym dla Polski bilansie EU ETS tych certyfikatów. To oznacza, że więcej kupiliśmy certyfikatów CO2, niż otrzymaliśmy. I tę kwotę deficytu CO2 w bilansie – równowartość 33 mld zł – przetransferowano bezpowrotnie z polskich firm za granicę, i nie wróciła ona w formie albo bezpłatnych uprawnień dla przemysłu, albo w formie dochodu do budżetu państwa. 2 lata temu tak wielkiego wydatku nie było dla polskiej gospodarki. To jest główny powód rosnących cen energii i ciepła.

M.P.: Czyli to oznacza, że dzisiaj Polska de facto finansuje transformację energetyczną innych państw, a polskie firmy na tym tracą.

J.K.: Tak, przez to są wysokie ceny energii i ciepła dla milionów Polaków. Przykład konkretnie z tego roku: spółka PGE szacuje, że przeznaczy około 23–25 mld zł tylko w roku 2023 na zakup tych spekulacyjnych uprawnień CO2, a w zeszłym roku to było 11–12 mld zł. To pokazuje skalę grabieży na polskiej gospodarce dokonanej przez Komisję Europejską i eurokratów, a umożliwionej przez politykę Fransa Timmermansa. Bo gdyby te pieniądze zostały w PGE, to po pierwsze rachunki za energie elektryczną dla milionów polskich rodzin i polskich firm byłyby niższe o 30–40%, a po drugie spółka miałaby więcej pieniędzy na inwestycje. Ale to dotyczy nie tylko PGE, to dotyczy też mleczarni, przemysłu energochłonnego etc. Bezpośrednio uderza to w pracowników, ponieważ spółki, którym wysyłane są pieniądze na inwestycje, redukują etaty, starają się oszczędzać na pracownikach, o czym zresztą często związkowcy NSZZ „Solidarność” komunikują, nie zgadzając się z takim podejściem eurokratów.

„Przełomem musza być wybory do PE”

M.P.: Czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie?

J.K.: Czeka nas duże starcie, jeżeli chodzi o rok 2024, jeżeli chodzi o model transformacji energetycznej, który w tej chwili prowadzi do grabieży funduszy polskiej gospodarki przez Komisję Europejską. Jestem przekonany, że przełomem muszą być wybory do Parlamentu Europejskiego. Wygra prawica w różnych państwach i odsunie od władzy tę ekipę, która zaprojektowała tzw. zielony ład i szkodliwy dla polskiej gospodarki „Fit for 55”. Po prostu zostaną zatrzymane wszystkie te pseudoreformy Fransa Timmermansa, które są antyspołeczne, antypracownicze, antyeuropejskie – bo ich skutkiem jest wyprowadzanie produkcji wszystkiego poza Unię Europejską.

M.P.: Czy jest Pan zadowolony z tego, co już udało się osiągnąć?

J.K.: Ufam, że przez ten rok pokazałem jako pełnomocnik rządu ds. transformacji energetycznej obszarów wiejskich, że transformacja może być korzystna dla obszarów wiejskich, jeżeli wspiera rolnictwo. Jeżeli mamy silne rolnictwo, mamy silne przetwórstwo, to wykorzystanie wszelkiego rodzaju pozostałości po produkcji rolno-spożywczej – a więc biomasy – powinno być dochodem, a nie kosztem. Powinno być korzyścią, a nie odpadem. I dlatego też nawet opozycja, która jest bardzo do mnie negatywnie nastawiona, poparła moją autorską ustawę, która jest de facto ustawą złożoną z trzech ustawowych filarów, czyli biogazownie rolnicze, biopaliwa oraz poferment.

M.P.: Kiedy paliwo w standardzie E10 pojawi się na stacjach benzynowych?

J.K.: W tym względzie, oczywiście, słowa uznania dla Orlen SA, ponieważ decyzja logistyczna Daniela Obajtka spowodowała, że od 1 stycznia 2024 r. będzie można na bazie tej mojej ustawy wprowadzić standard paliwa E10. Polega on na tym, że do popularnej E95 będzie dodawane dwa razy więcej biokomponentów – bioetanolu produkowanego w około 14 polskich zakładach. Tego bioetanolu będzie trzeba wyprodukować ponad 200 tys. m3 więcej. To spowoduje, że około pół miliona ton polskiej kukurydzy musi być zakontraktowane na produkcję etanolu. To wielkie wsparcie dla polskiego rolnictwa.

„Polscy rolnicy zyskają”

M.P.: Na tej ustawie skorzystają zarówno rolnicy, jak i mieszkańcy miast. W jaki sposób?

J.K.: Polscy rolnicy zyskają, dlatego że dzisiaj cała branża biopaliw dostarcza około 3 mln ton produktów rolnych: kukurydzy, rzepaku i gorszej jakości zboża. Od wdrożenia mojej ustawy będzie to około 3,5 mln ton, a nawet i więcej, bo się szacuje, że ta ustawa ustabilizowała również ceny rzepaku i około 200–300 tys. więcej ton rzepaku już w tym roku będzie potrzebne do produkcji biodiesla. To jest ta branża biopaliw, to jest 40 tys. miejsc pracy bezpośrednio w Polsce i 150 tys. rolników, którzy dostarczają tej branży produkty rolne potrzebne do produkcji biopaliw. To jest autentyczny zielony zwrot również dla mieszkańców miast, ponieważ pojawi się więcej biokomponentów w popularnej benzynie E95 (w E98 nie będzie tych biokomponentów). Będzie czystsze powietrze w miastach, bo mniej smogu, ponieważ mniej importowanej ropy będzie zużywane do produkcji benzyny. Wszyscy są za. Wszyscy zyskują: i rolnicy, i mieszkańcy miast. Tworzymy więcej dochodów dla polskich rolników. To jest gigantyczny przełom. I kiedy ci, którzy się zastanawiali, krytykowali mnie: „Po co Janusz Kowalski rok temu przyszedł do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi?” – to właśnie po to, żeby pokazać ten model: wsparcie biogazu i biometanu, biopaliw i biogazowni rolniczych.

M.P.: Jakie będą korzyści z wprowadzenia większych ilości pofermentu na polskim rynku?

J.K.: Od kilku lat prowadzona była dyskusja, czy wzmocnić ten segment odpadów naturalnych, czyli pochodzenia rolniczego, nawozów, np. tego, co pozostaje po produkcji ciepła i energii w biogazowni. To jest najlepszej jakości nawóz, który może zastępować importowane nawozy mineralne, a więc wzmacniać również pozycję polskich koncernów, szczególnie Anwil i Azoty, jeżeli chodzi o produkcję nawozów mineralnych. W zeszłym roku na polski rynek wprowadzono mniej więcej 4 mln ton pofermentu. Zakładam, że skutkiem wejścia w życie tej ustawy w perspektywie 7–8 lat będzie powstanie 2 tys. MW w biogazie rolniczym. Teraz mamy tylko 150 biogazowni, to jest prawie nic. W przyszłości to będzie 10 tys. miejsc pracy w samych biogazowniach. I z tego mniej więcej 60 mln ton pofermentu. Teraz są 4 mln ton pofermentu. 60 mln ton pofermentu zastąpiłoby dzisiaj 1/3 nawozów mineralnych zużywanych w Polsce, czyli de facto by zlikwidowało czy ograniczyło w znaczny sposób import nawozów do Polski. I to jest właśnie myślenie progospodarcze i propolskie. Jak wykorzystywać siłę polskiego rolnictwa do tworzenia nowych miejsc pracy na obszarach wiejskich.

M.P.: Co jeszcze chciałby Pan zmienić? Jakie są plany na przyszłość?

J.K.: W tej chwili pracuję nad programem, wydaje mi się, przełomowym: ciepła dla wsi. I to jest moim zdaniem wyzwanie na nową kadencję. Aby był program dedykowany małym i średnim gminom miejskim lub miejsko-wiejskim, gdzie są ciepłownie, gdzie jest ciepłownictwo i to ciepłownictwo powinno być oparte w mojej ocenie na biomasie, bo biomasa może być spalana z polskim węglem. A więc przedłużamy zapotrzebowanie na polski węgiel i perspektywy wydobycia polskiego węgla. Dajemy impuls rozwojowy dla całego przemysłu kotlarskiego, który w Polsce jest znakomitej jakości i powinien produkować kotły na biomasę. Obniżamy koszty transformacji, bo przekształcenia, dostosowanie obecnych instalacji węglowych do współspalania z biomasą, są zdecydowanie tańsze niż budowanie nowych instalacji na gaz ziemny. Same korzyści i dla pracowników, i dla Polski, i dla rolników, i dla rolnictwa – obniżenie kosztów transformacji energetycznej i szansa na tańszą energię i ciepło.

OZE

M.P.: W jaki sposób inwestowanie w energię pochodzącą z niestabilnych OZE, czyli z wiatru, z fotowoltaiki może okazać się ryzykowne?

J.K.: Stawianie na ten segment to jest uzależnienie się od importu energii elektrycznej. Czyli najdroższy wariant, wariant niemiecki, którego jestem wielkim przeciwnikiem. Uważam, że powinniśmy stawiać na węgiel jako paliwo przejściowe, uzupełnione biomasą tam, gdzie jest to potrzebne i był konsensus, np. jeżeli chodzi o farmy wiatrowe na morzu, to tak, ale nie wiatrak na lądzie, już jest ich za dużo. Jest to ryzykowne właśnie ze względu na destabilizację systemu i ze względu na koszty z tym związane.

Energetyka jądrowa

M.P.: No i czekamy na energetykę jądrową…

J.K.: I to w perspektywie 15-20 lat. Tylko pamiętajmy, że zużycie energii będzie po prostu rosło, więc my musimy cały czas myśleć o tym, jakie będą nowe źródła wytwarzania energii.

M.P.: Czy architekt tej bardzo ważnej i ciekawej polityki w obszarze wiejskim będzie miał szansę ją realizować po wyborach?

J.K.: Jestem zdecydowanie zwolennikiem tego, żeby po wyborach powstało ministerstwo – tak jak Pan Premier Mateusz Morawiecki powiedział – transformacji energetycznej, dlatego że musi być koordynacja między różnymi segmentami polskiego państwa. Wprowadzenie takiej transformacji, która jest korzystna dla milionów Polaków, a nie dla farm, dla deweloperów farm wiatrowych czy innych deweloperów. I pokazaliśmy przez ostatni rok w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, że rolnictwo i obszary wiejskie, na których przecież jest najwięcej realizowanych inwestycji OZE (ponad 90%), powinny być filarem transformacji energetycznej obszarów wiejskich. I tu potrzebny jest bardzo duży impuls rozwojowy, jeżeli chodzi o biomasę, produkujemy bowiem energii elektrycznej z biomasy tylko 1,5%, a Niemcy i Duńczycy 8–12%. Czyli to oznacza, że mamy ogromną szansę na to, żeby dokonać dla Polski, dla polskiej gospodarki dobrej transformacji energetycznej, której oczywiście inni nie chcą – Niemcy nie chcą, Holendrzy nie chcą, Francuzi, którzy chcieliby nam sprzedawać swoje technologie, drogi, uzależnić Polskę od importowanej energii elektrycznej. A i NSZZ „Solidarność”, i przemysł, i rolnicy widzą jednak korzyść w takim sposobie myślenia, który sprzyja całej polskiej gospodarce.

M.P.: Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał: Mariusz Patey
współpraca: Włada Janczy

Źródło: www.tysol.pl

Udostępnij na social media

Porozmawiajmy

Janusz Kowalski informuje, że świadcząc usługi korzysta z technologii przechowującej i uzyskującej dostęp do informacji w urządzeniu końcowym użytkownika, w szczególności z wykorzystaniem plików cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie.
zamknij